Analiza: Sainz idealnym skrzydłowym dla Leclerca?

Brak porozumienia na linii Vettel-Ferrari oznacza, że w F1 zwolniło się jedno z najbardziej pożądanych miejsc. W gronie faworytów dotychczas figurował Daniel Ricciardo, ale wszystko wskazuje na to, że ekipa z Maranello postawiła jednak na Carlosa Sainza, który sprawdzi się idealnie w roli pomocnika dla Charlesa Leclerca.
Ostatnie miesiące, tygodnie i dnie przebiegały w środowisku F1 pod kątem spekulacji dotyczących najbliższej przyszłości Sebastiana Vettela. Wczoraj z samego rana ekipa z Maranello postanowiła odkryć pierwsze karty w tym rozdaniu. Odejście Vettela z Ferrari można traktować jako zakończenie pewnej epoki, która jednak nie potoczyła się po myśli czterokrotnego mistrza świata. Miały być mistrzowskie tytuły, szampany i fanfary. Było jednak zupełnie odwrotnie, a winą za taki przebieg dotychczasowej współpracy trzeba winić obie strony, nie tylko samego kierowcę.
Carlos Sainz – idealny odpowiednik Valtteriego Bottasa?
Carlos Sainz jest jak wino – im starszy, tym lepszy. Na temat Hiszpana można powiedzieć wiele, ale nie można mu odmówić szybkości i solidności, a to cechy, które idealnie współgrają z potencjalną rolą, którą Sainz może odgrywać w zespole z Maranello. Dotychczasowy przebieg kariery hiszpańskiego kierowcy w F1, z wyłączeniem sezonu 2019, nigdy nie zapowiadał, że ten kierowca może myśleć o Ferrari, a co dopiero wcielać taki plan w świat rzeczywisty. Sainz należał wówczas do kierowców średniej półki, którzy nie mogą aspirować do wielkich sukcesów w królowej sportów motorowych.
Sytuacja zaczęła się diametralnie zmieniać wraz z transferem do odradzającej się ekipy z Woking, gdzie Sainz niejednokrotnie wykręcał ponad programowe wyniki. Zwieńczeniem progresu kierowcy McLarena był zeszłoroczny wyścig na Interlagos, gdzie Sainz, z odrobiną szczęścia, zdobył swoje pierwsze podium w karierze, startując z szarego końca stawki. Progres Hiszpana i regres niemieckiego reprezentanta Ferrari powodował, że w środowisku zaczęły pojawiać się wówczas dość abstrakcyjne wizje następcy czterokrotnego mistrza świata. Coś, co wczoraj wydawało się totalnym kuriozum, już jutro może stać się rzeczywistością. Tak działa Formuła 1 i potencjalne podpisanie kontraktu Sainza z Ferrari, w obecnej sytuacji, nie powinno być dla nikogo wielkim szokiem.
Dotychczas to Ricciardo był wręcz siłowo wciskany w kokpit Ferrari. Z pozoru to właśnie Australijczyk wydaje się pierwszym wyborem po wypadnięciu Vettela. W rzeczywistości jednak trzeba uwzględnić kilka ważnych czynników. Sprowadzenie i utrzymanie obecnego kierowcy Renault byłoby dla zespołu z Maranello dość kosztowne, a Sainz jest zdecydowanie tańszą i niewiele gorszą alternatywą dla Ferrari. Kolejna kwestia dotyczy pozycji w zespole. Australijczyk to typowy ambicjonalny kierowca numer 1, który drugi raz nie zgodziłby się na pełnienie funkcji tzw. pomocnika. Sainz w takiej roli mógłby sprawdzić się idealnie, będąc swoistym odpowiednikiem Valtteriego Bottasa z Mercedesa, który pomimo pozycji „skrzydłowego”, może walczyć o zwycięstwa i regularnie kończyć rywalizację w czołowej trójce.
Potencjalne kierunki migracji Vettela i Ricciardo
Odejście Sebastiana Vettela z Ferrari uruchomiło tzw. efekt domina na rynku kierowców. Potencjalne podpisanie kontraktu Sainza z Ferrari spowoduje zwolnienie fotela w dość perspektywicznym zespole z Woking. Daniel Ricciardo również w tym wypadku jest traktowany jako pierwszy wybór dla McLarena. Problem mogą jednak stanowić tutaj kwestie finansowe. Brytyjski zespół opowiada się bowiem za dość radykalnymi cięciami wydatków, co w połączeniu z wymaganiami finansowymi Australijczyka, może powodować swego rodzaju zgrzyty – zważywszy na fakt, że McLaren kusił Ricciardo przed sezonem 2019, ale ten wybrał wówczas bardziej lukratywną ofertę od ekipy z Enstone.
Obecnie jednak Ricciardo może zostać przyparty do muru. Przyszłość zespołu Renault w najszybszej kategorii wyścigowej świata jest mocno niepewna, a alternatyw, poza McLarenem, w obecnej chwili nie ma i nic nie wskazuje na to, że w najbliższym czasie się pojawią. Jeżeli Australijczyk chce pozostać w F1, musi obecnie przestać zważać na warunki finansowe. Wówczas przeprowadzka do Wielkiej Brytanii wydaje się być niemalże pewnym krokiem, który może zostać sfinalizowany jeszcze w tym tygodniu.
Vettel po odejściu z Ferrari ma aktualnie dwie potencjalne opcje – Woking i Enstone. Według najnowszych medialnych doniesień, pierwsza opcja ma być już niedostępna dla czterokrotnego mistrza świata. Renault? Patrząc perspektywicznie, to mało prawdopodobny kierunek dla Vettela. Wiele wskazuje na to, że obecny kierowca Ferrari, po zakończeniu tegorocznego sezonu, będzie zmuszony powiesić kask na kołek przynajmniej na rok, a niewykluczona jest również wizja wcześniejszej emerytury. Vettel osiągnął wiele w F1, ale celem było bez wątpienia wyrównanie i przebicie rekordów swojego rodaka Michaela Schumachera. Perspektywa startów w którymś z zespołów środka stawki wydaje się samozwańczym strzałem w kolano. Dlatego też kierowca z Heppenheim najprawdopodobniej opuści stawkę F1 wraz z końcem tegorocznego sezonu.
Odejście Ricciardo z Renault zwalnia kolejny fotel w stawce. Potencjalnych następców sympatycznego Australijczyka jest w obecnej chwili kilku. Z bardziej doświadczonych kierowców wymienia się Nico Hulkenberga oraz Fernando Alonso. Są to jednak dosyć surrealistyczne wizje, których prawdopodobieństwo jest bardzo małe. Bardziej możliwy scenariusz zakłada, że lukę w zespole załata któryś z juniorów Renault – Christian Lundgaard lub Guanyu Zhou. Z tej dwójki francuski zespół będzie zdecydowanie obstawał za bardziej doświadczonym Chińczykiem, który może być idealnym rozwiązaniem z biznesowego punktu widzenia nie tylko dla zespołu, ale również dla władz F1. Obecnie na jego drodze do Formuły 1 stoi superlicencja, którą powinien bez problemu uzyskać w tegorocznym sezonie Formuły 2.
- Image: © McLaren F1, Scuderia Ferrari