Był roztrzęsiony, a jego wizjer stopił się - dr Roberts ujawnia szczegóły wypadku Grosjeana

Dr Ian Roberts, delegat medyczny FIA, opowiedział z własnej perspektywy o wypadku Romaina Grosjeana. Roberts był jedną z pierwszych osób, które znalazły się na miejscu tuż po wybuchu bolidu Haasa. Jako kierowca samochodu medycznego FIA, wraz z porządkowymi znajdującymi się obok, pospieszył z pomocą Francuzowi, który szczęśliwie o własnych siłach i bez większych obrażeń uciekł z płonącego samochodu.
"Na pierwszym okrążeniu podążałem za kierowcami, jak zawsze. Na torze pojawił się jednak ogromny płomień i dojechaliśmy do bardzo dziwnej sceny, w której pół samochodu było skierowane w złym kierunku, a za barierą pojawiła się cała masa gorąca" - tłumaczył Roberts na antenie Sky Sports F1.
"Spoglądając na prawo, zauważyłem, że Romain próbuje się podnieść. Potrzebowaliśmy jakiegoś sposobu, aby się do niego dostać, więc zabraliśmy ze sobą porządkowego z gaśnicą, która zresztą wystarczyła, by zgasić płomień. Romain zdołał się wspiąć na tyle, że mogłem go złapać i przeciągnąć przez bariery."
"Chyba powiedziałem mu, żeby usiadł. Był oczywiście bardzo roztrzęsiony, a jego wizjer był stopiony. Udało mi się zdjąć jego hełm, aby sprawdzić, czy wszystko z nim w porządku."
"Chciałem sprawdzić, czy dosięgły go płomienie, czy nawdychał się dymu, czy miał problemy z drogami oddechowymi i czy nic nie przedostało się przez jego hełm. Obejrzeliśmy także jego hełm."
"Byliśmy jednak zadowoleni z jego stanu klinicznego z punktu widzenia obrażeń, jakie zagrażały jego życiu. Chodziło o to, aby poczuł się w miarę komfortowo przy urazach, które mogliśmy zaobserwować."
"Poczuł ból w stopie i dłoniach, więc od tego momentu wiedzieliśmy, że jest wystarczająco bezpiecznie, aby przenieść go do samochodu w celu ochrony i nałożenia żelu na oparzenia. Następnie przesiadł się do karetki i udał do lekarza w centrum."
Jak przyznał Roberts, mimo doświadczenia, była to dla niego niecodzienna sytuacja, z którą zetknął się po raz pierwszy. Ćwiczenia oraz praktyka okazały się jednak skuteczne i opłacalne.
"Wiele zależy od przygotowań, kiedy stykasz się z czymś takim, a wcześniej nie mieliśmy do czynienia z takim przypadkiem" - kontynuował.
"Za moich czasów nie widziałem jeszcze takiego pożaru. Wiele z tego to zupełnie nowe terytorium, na które możemy przygotować się w obrębie własnych pomysłów i wyobrażeń. Wykonujemy wiele przygotowań i prób, rozmawiamy o różnych scenariuszach, ale to było szalone."
"Szczerze mówiąc, w takich sytuacjach musisz polegać na własnym instynkcie i szybko myśleć, kiedy przyjeżdżasz na miejsce i zastajesz połowę bolidu, bo drugiej nigdzie nie widać, a przed tobą wyłania się wielka kula ognia. Wówczas masz dosłownie kilka sekund."
- Image: © Haas F1 / LAT Images