Ferrari nie zdecydowało się na podwójny pit stop, aby nie stracić czasu

Charles Leclerc - Scuderia Ferrari

Charles Leclerc był jednym z nielicznych kierowców, którzy nie zjechali na zmianę opon podczas neutralizacji w końcówce wyścigu. Szef Ferrari, Mattia Binotto, wytłumaczył, dlaczego zespół zdecydował się zostawić jednego ze swoich zawodników na torze.

Trzynaście okrążeń przed końcem Monakijczyk był liderem wyścigu przed swoim zespołowym partnerem, Carlosem Sainzem. Dodatkowe możliwości strategiczne otworzył przed kierowcami wyjazd samochodu bezpieczeństwa spowodowany awarią bolidu Estebana Ocona i jego zatrzymaniem się na torze.

Leclercowi zespół nakazał pozostać na torze na twardych oponach, natomiast Sainzowi założono nowe miękkie ogumienie. Przewaga opon po restarcie była widoczna i Monakijczyk szybko został wyprzedzony przez Hiszpana, a potem także przez Sergio Pereza i Lewisa Hamiltona, ostatecznie ukończył więc rywalizację na czwartej pozycji. Z kolei drugi z reprezentantów Ferrari wygrał po raz pierwszy w karierze.

Zwycięzca wyścigów w Bahrajnie i Australii odbył po wyścigu rozmowę z szefem swojej ekipy, Mattią Binotto. Włoch przyznał też w rozmowie z mediami, że jest zły na Alpine, które mogło powiedzieć Estebanowi Oconowi, by ten zatrzymał swój samochód w innym miejscu, tak by nie wywoływać pełnej neutralizacji. Wyjaśnił także, czemu Ferrari nie ściągnęło do alei serwisowej obu swoich kierowców.

„To oczywiście rozczarowująca sytuacja dla Charlesa. Myślę, że Ocon mógł zatrzymać się gdzie indziej, a nie na środku toru, ponieważ był na to czas” – powiedział Binotto.

„Dlaczego zdecydowaliśmy się przywołać Carlosa? Ponieważ Charles miał dobrą pozycję na torze, był liderem. Nasze dwa samochody – jesteśmy co do tego pewni – były zbyt blisko, aby zrobić podwójny pit stop, więc musieliśmy podjąć jakąś inną decyzję.”

„Byliśmy jedynym zespołem, który miał dwóch kierowców walczących o wysokie miejsca. Pozostałe ekipy miały tylko po jednym samochodzie, więc z pewnością łatwiej było im podejmować decyzje. W naszym przypadku zobaczyliśmy, że nie ma wystarczającej luki, by zmienić opony obu kierowcom, ponieważ ten drugi straciłby czas na postoju i stracił swoją pozycję.”

Binotto zdradził również, że Ferrari miało obawy co do wytrzymałości miękkich opon i to także miało wpływ na ich decyzję.

„Poza tym opony Charlesa były świeższe o kilka okrążeń. A Carlos, będąc na drugim miejscu, miał za zadanie chronić prowadzenie Leclerca po restarcie w pierwszych kilku zakrętach – tam, gdzie wiedzieliśmy, że będzie najtrudniej. Więc to także był powód naszej decyzji.”

„Liczyliśmy też na większą degradację miękkich opon u innych, co wymagałoby od Charlesa obrony na trzech lub czterech okrążeniach po wznowieniu rywalizacji, ale potem wszystko wróciłoby do normy. Miękkie opony nie zużywały się jednak tak szybko, jak sądziliśmy.”

Ferrari chciało, aby Sainz utrzymywał możliwie największy odstęp (przepisowe dziesięć długości samochodu) od Leclerca podczas restartu, tak aby dać Monakijczykowi od razu zyskać przewagę nad resztą stawki. Hiszpan odmówił jednak wykonania takiego polecenia, ponieważ obawiał się ataków będącego za nim Lewisa Hamiltona, który również jechał na świeżych miękkich oponach.

Finalnie późniejszy zwycięzca wyścigu trzymał się blisko swojego kolegi z zespołu i wyprzedził go na prostej Wellington. Mattia Binotto nie skrytykował swojego kierowcy za taką postawę i powiedział, że rozumie, dlaczego tak postąpił.

„Jestem bardzo zadowolony z tego, jak zachowywał się Carlos. Kiedy poprosiliśmy go, aby zamienił się pozycjami, zrobił to natychmiast, bez dyskusji. A kiedy powiedzieliśmy mu, żeby dał Charlesowi odjechać, nie powiedział wprost, że nie chce tego zrobić, tylko zakomunikował: «Kierowcy za mną będą bardzo agresywni, więc muszę się bronić i jakoś zareagować, zostawcie to mnie.»”

„Myślę, że dobrze zrozumiał, jaki był zamiar. Jest bardzo świadomy tego, co robi i to mnie cieszy” – podsumował Włoch.