Grosjean otwarty na starty w WEC w klasie Hypercarów

Romain Grosjean - Haas F1 Team / © Haas F1

Romain Grosjean, który – wszystko na to wskazuje – straci po bieżącym sezonie swoje miejsce w F1, przyznał, że nie jest zainteresowany potencjalnymi przenosinami do Ameryki, gdzie mógłby startować w serii IndyCar. Francuz stwierdził również, że bardziej prawdopodobny jest jego angaż w Długodystansowych Mistrzostwach Świata, gdzie chciałby spróbować swoich sił za sterami jednego z hypercarów.

Na przestrzeni sezonów 2012-2015 Grosjean dał się poznać w F1 jako solidny kierowca, który przy odpowiednim sprzęcie, potrafi wykręcać reprezentatywne wyniki. Przez okres wcześniej wymienionych sezonów, zawodnik z Genewy dziesięciokrotnie stawał na podium, rywalizując wówczas w barwach zespołu Lotus. Przerywnikiem od sukcesów w przypadku tego kierowcy były kardynalne błędy, a znakiem rozpoznawczym tamtych czasów był bez wątpienia karambol, do którego doszło na starcie GP Belgii w sezonie 2012. Wskutek tego incydentu, Grosjean został zawieszony na jeden weekend i do tej pory jest ostatnim kierowcą, który otrzymał taką karę.

Późniejszy rozwój kariery dla popularnego „Groszka” to kontynuacja problemów, które skumulowane spowodowały, że obecnie kierowca Haasa rywalizuje prawdopodobnie w swoim ostatnim sezonie w F1. Podczas minionego weekendu w Rosji Grosjean zaczął pierwszy raz otwarcie mówić o swoich opcjach na sezon 2021, w których wymienił m.in. Formułę E.

„Formuła 1 rządzi się swoimi prawami. Ilość miejsc jest ograniczona, a ilość chętnych jest bardzo duża. Dlatego też rozumiem zakulisowe ruchy mojego zespołu” – przyznał Grosjean.

„Obecnie jest kilka interesujących opcji poza Formułą 1, ale cały czas mam z tyłu głowy, to, że F1 to jednak F1. Pędząc tymi konstrukcjami np. po torze Mugello zdajesz sobie sprawę, jak bardzo jest to wyjątkowe. Na ten moment nie spieszę się jednak z podjęciem dalszych kroków. Trzeba pamiętać, że obecnie nadal jesteśmy we wczesnej fazie sezonu, a przed nami jeszcze trochę wyścigów, więc nie odczuwam presji czasu."

„Moim celem jest pozostanie w Europie. IndyCar to wspaniała seria, ale szczerze przyznam, nie jestem wielkim fanem owali. Taki typ torów wręcz mnie przeraża, więc jeżdżenie po owalach nie jest czymś, co chciałbym robić. Ciekawą opcją wydaje się start w Le Mans 24h lub w całym cyklu Długodystansowych Mistrzostw Świata, ścigając się w klasie Hypercarów. Kolejną opcją jest też na pewno Formuła E, gdzie startuje obecnie wielu dobrych kierowców” – zakończył.

Image: © Haas F1