Kubica: Wyczucie bolidu w niedzielę było przyzwoite

Kubica: Wyczucie bolidu w niedzielę było przyzwoite

Nieoczekiwane zmiany balansu bolidu oraz jego osiągów to zjawiska, do których Robert Kubica zdołał już przywyknąć w tym sezonie. Podobnie sprawy miały się podczas wyścigu o Grand Prix Meksyku.

W sobotę samochód Polaka zachowywał się, zależnie od sesji na dwa skrajne sposoby. Po względnie dobrych wrażeniach z trzeciej sesji treningowej, sesja kwalifikacyjna przyniosła absolutny brak wyczucia i przyczepności, czego efektem była ponad sekundowa strata Roberta do jego zespołowego kolegi.

Wydawać by się mogło, że taka dyspozycja samochodu z numerem #88 przełoży się również na tempo wyścigowe. Jednakże bolid Williamsa w niedzielę znów zaskoczył swojego kierowcę dobrymi odczuciami i całkiem przyzwoitym prowadzeniem.

"Dziwna sprawa. Na okrążeniach wyjazdowych na prostą startową, samochód jechał kompletnie inaczej niż wczoraj" - przyznał Robert Kubica. "Przed startem powiedziałem, że wyczucie jest znacznie lepsze i rytm w wyścigu nie odstawał o półtorej sekundy od tempa mojego kolegi z ekipy. Zapewne lepiej przespałem noc."

"Gdy wyjeżdżasz z garażu i już w pierwszych dwóch zakrętach wyważenie bolidu i to, jak go czujesz, jest kompletnie inne niż wczoraj i wraca do normalności, to nie może być kwestia temperatury. Temperatura nie wpływa także na pierwszych trzysta metrów na prostej startowej. Musimy to zrozumieć, ale nie był to pierwszy raz i tyle."

Po bardzo dobrym starcie i przejechaniu niespełna połowy pierwszego okrążenia Krakowianin zdołał wyprzedzić swojego kolegę z ekipy, pomimo jak się okazuje przejściowych problemów z jednostką napędową Mercedesa, która nie dostarczała pełnej mocy.

"Było Ok. Myślę, że miałem drobny problem na starcie. Silnik nie dawał pełnej mocy, więc przez trzy czwarte głównej prostej czułem, jakby jej brakowało i nagle na ostatnich dwustu-trzystu metrach miałem już wszystko. Nie spieszyło mi się, bo na samym starcie i tak nic nie zyskałem. Potem podjąłem całkiem dobre decyzje na pierwszym okrążeniu. Pierwszy etap to było po prostu oszczędzanie opon."

Polak utrzymywał swoją pozycję przed zespołowym partnerem aż do pierwszych zjazdów do alei serwisowej. W samochodzie Kubicy wystąpiły problemy z tylną oponą, wskutek czego pit stop Roberta przedłużył się, umożliwiając jednocześnie Russelowi uzyskanie przewagi i odrobienie pozycji na torze.

"Przedłużył nam się pit stop. Chyba jakiś problem z prawą lub lewą tylną oponą, więc George'owi udało się wyjechać przede mną."

Pomimo problemów w alei serwisowej, Kubica utrzymywał po wyjeździe tempo na tyle dobre, że był w stanie zbliżyć się do Russela i zaatakować go odzyskując straconą pozycję.

"Zdołałem go wyprzedzić i potem musieliśmy stanąć z powodu powietrza schodzącego z opony. Przede wszystkim z normalnym pit stopem George nigdy nie znalazłby się przede mną, ale jako że miałem przedłużony pit stop, znalazł się z przodu. Wybronił się przed zakrętem numer jeden i przed zakrętem numer cztery. Później taką pół-zmyłką udało mi się go wyprzedzić w zakręcie numer sześć."

Pech jednak nie opuścił Polaka. W końcowej fazie wyścigu, kiedy wydawało się, że będzie w stanie utrzymać pozycję przed Russelem, inżynier wyścigowy Roberta poinformował go, że w jego samochodzie wykryto powolny ubytek ciśnienia w jednej z opon. Pomimo że kierowca nie zaobserwował żadnej zmiany zachowania samochodu, został wezwany do alei serwisowej na wymianę ogumienia.

"No nic nie czułem. Skoro mówiłem, że nie czuję, to nie czułem. Z reguły przez radio się nie kłamie."

Na koniec Robert Kubica pytany przez dziennikarzy o jego prognozy dotyczące Grand Prix USA w Austin stwierdził, że każdy scenariusz jest możliwy.

"To zależy, jaki będzie samochód. Jeśli będzie taki, jak wczoraj, to tak jak tu straciłem 1.2 sekundy, to tam będziesz mieć dwie sekundy. Jeśli będzie taki, jak dziś lub na Suzuce, to z pewnością mogę być bliżej, ale kto wie."