Podsumowanie sezonu 2022 Formuły 1

Grand Prix Abu Zabi / © Getty Images / Red Bull Content Pool

Nowe regulacje, nowa era i nowe nadzieje. Przeżyjmy pełną emocji kampanię jeszcze raz, przyglądając się jej najważniejszym momentom.

Pełen emocji 2022 rok dobiegł już końca. Trzymiesięczna przerwa w oczekiwaniu na kolejną kampanię jest zatem idealnym czasem na przeanalizowanie jeszcze raz całego sezonu, przypomnienie sobie najciekawszych momentów oraz dostrzeżenie tego, co w wirze emocji nam umknęło.

Wszyscy kibice czekali z niecierpliwością, co przyniosą zapowiadane od dawna znaczne zmiany w regulacjach technicznych, głównie dotyczące aerodynamiki. Propozycje FIA miały drastycznie wpłynąć na ograniczenie tak zwanego „brudnego powietrza”, co miało w dużym stopniu ułatwić jazdę blisko za innym bolidem bez nadmiernego przegrzewania i zużywania opon, zapewniając tym samym ciekawsze pojedynki i większą ilość manewrów wyprzedzania.

Pierwsze stajnie, które prezentowały swoje bolidy (Haas i Red Bull), były w tym bardzo konserwatywne, pokazując praktycznie wyłącznie nowe malowanie na makiecie przygotowanej wcześniej przez FIA. Pierwszym przełomowym pokazem był F1-75, bolid Ferrari z niekonwencjonalnymi wgłębieniami w sekcjach bocznych. Prawdziwy wygląd większości bolidów poznaliśmy jednak dopiero na testach przedsezonowych, gdzie Red Bull pokazał swoją koncepcję aerodynamiczną, a Mercedes wyjechał bolidem bez sekcji bocznych.

Już na testach w Barcelonie i Bahrajnie uwidocznił się problem porpoisingu nowych aut, w szczególności w pojazdach stajni z Brackley i Maranello, które odstawały pod względem stabilności od RB18. W przeciwieństwie do Mercedesa, Ferrari w testach na torze Sakhir dorównywało pod względem tempa Red Bullowi, a momentami było szybsze. Nowi kierowcy w stawce: Zhou Guanyu i wracający po przerwie Magnussen z Albonem szybko zaadaptowali się do nowych pojazdów, z czym niejeden kierowca będzie miał problem jeszcze w pierwszych wyścigach.

Pierwsze kwalifikacje sezonu jasno pokazały powrót Ferrari, po słabych sezonach 2020 i 2021 oraz znaczny spadek konkurencyjności Mercedesa znanej z poprzednich kilku lat. Kierowcy Srebrnych Strzał skończyli pierwszą czasówkę sezonu na szóstej i dziewiątej pozycji, natomiast zawodnicy Scuderii i Red Bulla podzielili się pierwszymi dwoma rzędami na starcie. Pozytywnie, po fatalnej zeszłorocznej kampanii, wyróżniał się także Haas, którego kierowcy skończyli kwalifikacje na siódmej i dwunastej lokacie.

Pierwszy wyścig zakończył się po emocjonującej walce spektakularnym dubletem Ferrari i nieukończeniem wyścigu przez oba bolidy Red Bulla, co wykorzystał Mercedes, zajmując trzecią i czwartą lokatę. Kolejny wyścig w Arabii Saudyjskiej wyglądał bardzo podobnie, jednak tym razem, po zaciętych pojedynkach, górą okazał się Max Verstappen. Kolejne awarie Red Bulla zebrały swoje żniwo w Australii, gdzie Holender, po znowu nie ukończył wyścigu, swobodnie wygranego przez Monakijczyka.

Na tym etapie sezonu nie było jeszcze wiadomo, jak poważne okażą się problemy techniczne. Zaczęły pojawiać się głosy, że przy niekompetytywnym Mercedesie i awaryjnym Red Bullu mistrzostwo jest już w kieszeni Ferrari. Miało się jednak okazać zupełnie inaczej, a Grand Prix Australii, które było dopiero trzecim wyścigiem kampanii, miało być przedostatnim zwycięstwem Charlesa Leclerca w całym roku.

Kolejne wyścigi od Imoli do Azerbejdżanu były fatalnym pokazem włoskiej stajni. Wiele błędów strategicznych, które kosztowały zwycięstwa, poważne awarie techniczne, które w brutalny sposób kończyły pomyślnie układające się wyścigi, a co najgorsze dla perspektyw Leclerca na tytuł, wszystkie błędy Scuderii zostały bezwzględnie wykorzystane przez stajnię Red Bulla. W tle rywalizacji o tytuł stała ekipa z Brackley, która mimo braku tempa pozwalającego im nawiązać walkę z którymś z liderów, dojeżdżała do mety wyjątkowo regularnie, wykorzystując każde potknięcie rywali, maksymalizując w ten sposób swoje zdobycze punktowe.

Jednocześnie w walce o mistrzostwo toczyła się także rywalizacja poza torem - w fabrykach. Rozwój bolidów na początku kampanii stanowił klucz do sięgnięcia po wygraną na końcu sezonu. W tym aspekcie aż do Grand Prix Francji Red Bull i Ferrari szły łeb w łeb, a fakt, który bolid był najszybszy, zmieniał się z weekendu na weekend. Poza czołówką stawki rozwój pojazdów również miał znaczenie. Największy sukces w rozwoju swojej konstrukcji osiągnął Aston Martin, który z początkowo najgorszego w stawce, dzięki radykalnym zmianom w koncepcji aerodynamicznej stał się stajnią regularnie walczącą o punkty. Nie wszyscy w ulepszaniu swojego bolidu mieli tyle samo szczęścia. Stajnia Alfa Romeo, po fantastycznym początku sezonu, szybko została w tyle, z wyścigu na wyścig dowożąc do mety coraz mniejsze ilości punktów.

Wspomniane wcześniej Grand Prix Francji było punktem zwrotnym w rozwoju dwóch przodujących ekip. Przed tym wyścigiem, Grand Prix Wielkiej Brytanii i Austrii zostało wygrane odpowiednio przez Carlosa Sainza i Chrlesa Leclerca. Można było mieć wrażenie, że Scuderia znowu jest na fali, a dzięki rozwojowi nie mają już tylu problemów technicznych i posiadają bardzo dobre tempo. We Francji jednak rozwój Ferrari po raz pierwszy poszedł w złą stronę. Zwiększyła się, zgodnie z zamierzeniami, siła docisku, jednak cały pojazd stracił balans. Kosztowało to Leclerca potencjalne zwycięstwo na torze Le Castellet.

Dodatkowo w tym samym czasie w życie weszła dyrektywa techniczna mająca zmniejszyć porpoising. Zmiany te najbardziej dotknęły auta Ferrari, które od tego momentu miały znacznie węższe optymalne okno pracy i mniejsze możliwości dostosowywania do torów. Kolejne wyścigi od Węgier do Brazylii stanowiły nieprzerwaną serię dziewięciu zwycięstw dla stajni Red Bulla. Scuderia nie potrafiła odpowiedzieć na problemy ze złym balansem i mocnym zużyciem opon, które ją prześladowały. W części wyścigów, jak na przykład w Meksyku, kierowcy Ferrari nie byli nawet w stanie nawiązać walki z odstającymi od nich przez większość sezonu bolidami Mercedesa. Kwestią czasu było pierwsze zwycięstwo kierowców Srebrnych Strzał, a potencjalne piąte zwycięstwo dla stajni z Maranello stawało się coraz mniej prawdopodobne.

Wyścig na torze Interlagos w Brazylii przyniósł pierwsze i ostatnie zwycięstwo w sezonie dla Mercedesa, a także ostatnie zwycięstwo dla stajni innej niż Red Bull. George Russell wykorzystał problemy obu kierowców stajni czerwonych byków i swobodnie, razem z zespołowym kolegą, dowieźli do mety dublet. Sytuacja ta jednak była rozczarowaniem dla Ferrari, które nie było w stanie nawiązać walki o najwyższy stopień podium. Na szczęście dla Scuderii przewaga punktowa nad Mercedesem została utrzymana i bardzo prawdopodobne było wicemistrzostwo konstruktorów.

Finał sezonu przyniósł dużo emocji, szczególnie w walce o drugie miejsce w obu klasyfikacjach. Charles Leclerc zmierzył się z Sergio Perezem, głównie na degradacje opon. Ferrari zdecydowało się zaryzykować strategii na jeden pit stop z bardzo dobrym skutkiem. Perez pomimo lepszy opon nie zdążył dogonić Monakijczyka, tracąc tym samym szansę na dublet w klasyfikacji kierowców dla Red Bulla, a Max Verstappen wygrał swój piętnasty wyścig sezonu.

W międzyczasie w środku stawki toczyła się zacięta walka między McLarenem i Alpine o tytuł „najlepszy z reszty”, czyli o czwarte miejsce. Brytyjska stajnia pomimo gorszych osiągów i odstającego poziomem Daniela Ricciardo miała nad Alpine znaczną przewagę – niezawodność. Problem ten szczególnie dotykał Fernando Alonso, który pomimo świetnego ścigania często nie mógł dowieźć swoich punktów na metę. Jednak w ostatnich wyścigach to Alpine złapało wiatr w żagle i nawet nieukończenie Grand Prix Abu Zabi przez Hiszpana nie przeszkodziło w ukończeniu kampanii z przewagą czternastu punktów nad McLarenem.

Po pełnym emocji, zachwytów i rozczarowań sezonie spoglądamy w przyszłość, gdzie będziemy mieli okazję zobaczyć pokazy nowych pojazdów, jakimi kierowcom przyjdzie zmierzyć się w 2023 roku. Z niecierpliwością możemy także czekać na pierwsze występy dużej ilości nowych kierowców i tych, którzy po raz pierwszy pojadą w nowych barwach. Warto również obserwować, jak radzić będą sobie szefowie zespołów po sporych przetasowaniach, jakie po finale sezonu miały miejsce.

Image: © Getty Images / Red Bull Content Pool