Robert Wickens ponownie za kierownicą samochodu wyścigowego

Robert Wickens / © IMSA / LAT Images

Po niezwykle poważnym wypadku oraz wielu miesiącach rehabilitacji, Robert Wickens miał okazję ponownie poprowadzić samochód wyścigowy.

Kanadyjczyk był świetnie zapowiadającym się kierowcą amerykańskiej serii IndyCar. Jednakże w 2018 roku w trakcie jednego z wyścigów na torze Pocono Raceway, Wickens uległ bardzo poważnemu w skutkach wypadkowi. Na ósmym okrążeniu zderzył się z samochodem Ryana Hunter-Reaya, odbijając się następnie od betonowej bandy i siatki zabezpieczającej tor, kompletnie niszcząc swój bolid. W wyniku zdarzenia kierowca doznał licznych obrażeń m.in. złamania kości obu nóg, prawej ręki, wstrząsu mózgu i uszkodzenia kręgosłupa, co doprowadziło do sparaliżowania dolnych części ciała. Odniesione urazy uniemożliwiły mu dalsze ściganie się w standardowych autach wyścigowych.

W ostatnich dniach z pomocą przyszedł jednak Michael Johnson – 28-latek ścigający się w serii IMSA Michelin Pilot Challenge za kierownicą specjalnie przygotowanego Hyundaia Veloster N TCR. Johnson, który został sparaliżowany w wyniku wypadku na motocyklu żużlowym w wieku zaledwie dwunastu lat, regularnie rywalizuje z innymi kierowcami w wyścigach w USA. W 2018 roku odniósł nawet historyczne zwycięstwo na torze Lime Rock Park w klasie TCR. Jego samochód wyposażony jest w ręcznie sterowaną przepustnicę, układ hamulcowy oraz sprzęgło, co pozwala na całkowitą kontrolę nad autem jedynie przy użyciu rąk. Amerykanin obsługuje gaz i hamulec za pomocą metalowych pierścieni zamontowanych przy kierownicy, role sprzęgła odgrywa natomiast dźwignia zamontowana w miejscu w hamulca ręcznego. Za zmianę biegów odpowiadają charakterystyczne łopatki znane z tradycyjnych konstrukcji sportowych.

„Podczas wyścigu mam bardzo zajęte ręce. To wszystko wymaga dobrej synchronizacji, ale jestem już do tego przyzwyczajony. Dla Roberta to będzie naprawdę wielka rzecz. Myślę, że bez problemu nauczy się sterowania tym pojazdem” – powiedział Johnson.

Robert Wickens od ubiegłego roku pełni rolę konsultanta zespołu Arrow McLaren SP w serii IndyCar. Jednak dzięki inicjatywie Johnsona i Hyundaia, po wielu miesiącach trudnej rehabilitacji, sam zainteresowany może nareszcie wrócić na tor wyścigowy w roli kierowcy.

Robert Wickens

„Gdy zostałem wybudzony ze śpiączki po wypadku, pierwszym pytaniem, jakie zadałem, było: «Kiedy ponownie będę mógł się ścigać?» Moja kariera zaczęła się we wczesnych latach młodości. Rodzina bardzo wiele poświęciła, abym już w wieku siedmiu lat mógł jeździć na gokartach. Każdy włożył tak wiele w moją karierę, że nie mogę jej tak po prostu zaprzepaścić. Uważam, że jestem obecnie w decydującej fazie mojego życia. Mogę doświadczyć jeszcze naprawdę wielu rzeczy i nie zamierzam się ograniczać” – przyznał Wickens.

Wydarzenie to zbiegło się w czasie z pierwszym zwycięstwem podopiecznego Wickensa - Pato O’Warda dla zespołu McLarena, które odniósł w ostatnich dniach na torze Texas Motor Speedway.

„Pato długo na to pracował. Był kilka razy na podium i czuliśmy, że zwycięstwo to już tylko kwestia czasu. Tak naprawdę widzę w nim wiele swoich cech. Powoli, małymi krokami, dąży do zaplanowanego celu, a właśnie wytrwałość w tym sporcie jest najważniejsza” – podsumował wydarzenia z ostatniego wyścigu serii IndyCar.

Po krótkim szkoleniu w boksach oraz przejechaniu kilku pierwszych kilometrów instalacyjnych po mokrej nawierzchni obiektu Mid-Ohio Sports Car Course, Robert Wickens był już oswojony z ręcznie sterowanym Hyundaiem i każde kolejne okrążenie pokonywał ze znaczą poprawą czasu. Po zakończonych jazdach Kanadyjczyk był pod ogromnym wrażeniem osiągów Hyundaia Veloster N TCR. Nie ukrywał także uznania dla Johnsona, który regularnie rywalizuje za kierownicą tego auta.

„Całe szczęście samochód jest nadal w jednym kawałku. Czułem się za jego kierownicą bardzo dobrze. Pierwszy raz prowadziłem tego typu konstrukcję i naprawdę sporo się w nim dzieje, tym bardziej jeżdżąc po wilgotnym torze. Pozwoliło mi to zrozumieć, jak świetnym kierowcą jest Michael. Mam teraz jeszcze większe uznanie dla jego osiągnięć.”

„Oczywiście chciałbym wrócić do regularnych startów. Jednak nie wybiegam na razie aż tak daleko w przyszłość. Ostatnie testy pokazały mi, że nie ma rzeczy niemożliwych, dlatego będę uparcie dążył do celu. Powrót za kierownicę samochodu wyścigowego, po tak długiej przerwie, był niesamowity i na pewno będę chciał to powtórzyć” – zakończył.

Robert Wickens

Image: © IMSA / LAT Images