Sainz nie zgadza się z karą za incydent z Alonso w alei serwisowej

Carlos Sainz - Scuderia Ferrari / © Scuderia Ferrari

Szef Ferrari, Mattia Binotto, nie ukrywał po wyścigu, że to zespół ponosi całą winę za zamieszanie podczas pierwszego pit stopu Carlosa Sainza w wyścigu o Grand Prix Holandii. Kierowca stajni z Maranello również skomentował swój niezbyt udany wyścig na niderlandzkim torze.

Pierwszy zjazd Hiszpana do boksów na Zandvoort na długo zapadnie w pamięci kibiców Formuły 1. 28-latek spędził na stanowisku aż około dwunastu sekund, ponieważ mechanicy zapomnieli przygotować lewej tylnej opony. Na domiar złego w całym zamieszaniu ekipa Ferrari pozostawiła na ziemi pistolet do obsługi kół, na który najechał Sergio Perez, opuszczając stanowisko Red Bulla po swoim postoju.

Sędziowie nie ukarali Scuderii za ten incydent, ze względu na dość ciasne boksy na holenderskim obiekcie. Sainz stracił jednak przez tę sytuację kilka pozycji, a zyskał na tym m.in. Sergio Perez, u którego zmiana opon przebiegła bardzo sprawnie.

„Co tam się stało… To był bałagan” – przyznał Binotto w rozmowie ze Sky Sports F1. „Być może było to zbyt późne wezwanie i mechanicy nie byli gotowi. Zdecydowaliśmy się na to, kiedy Carlos był na ostatnim zakręcie. Przeanalizujemy to.”

Drugi postój Sainza miał miejsce podczas neutralizacji, gdy w alei serwisowej był spory tłok. Zespół pozwolił Hiszpanowi wyjechać ze stanowiska tuż przed swojego rodaka, Fernando Alonso. Za taki manewr, uznany za „niebezpieczne wypuszczenie”, kierowca Scuderii otrzymał potem pięć sekund kary, dlatego, mimo że przekroczył linię mety jako piąty, został ostatecznie sklasyfikowany na ósmym miejscu.

28-latek uniknął natomiast konsekwencji za wyprzedzanie Estebana Ocona na prostej startowej, kiedy pojawiły się żółte flagi. Reprezentant Ferrari był już bowiem w tej chwili w trakcie manewru.

„Tak, to był bałagan” – powiedział Sainz po zakończeniu rywalizacji. „Przez cały wyścig byłem w tarapatach, najpierw kłopotliwy pit stop, potem wyprzedzanie i żółta flaga, a pod koniec niebezpieczny wyjazd w alei serwisowej.”

„Mieliśmy bardzo trudny wyścig i sprawy po prostu nie szły po naszej myśli. Ustawienia, na które się zdecydowaliśmy, nie działały zgodnie z oczekiwaniami, a po uszkodzeniach z powodu kontaktu z Hamiltonem po starcie zabrakło nam trochę tempa.”

„Oczywiście spóźnione wezwanie na pierwszy pit stop kosztowało nas dużo czasu w wyścigu. Potem dostałem karę za niebezpieczny wyjazd, mimo że nic więcej nie mogłem zrobić w tej sytuacji. To nie było niebezpieczne wypuszczenie. Poprawnie wyjechałem ze stanowiska na aleję, problem polegał na tym, że musiałem hamować, aby nie pozbawić życia tego człowieka z McLarena.”

„Chciałem uniknąć tragedii, a dostałem karę. Uważam, że to niesprawiedliwe i frustrujące, zamierzam porozmawiać o tym z FIA, ponieważ tego nie rozumiem.”

Ósme miejsce w Holandii, wobec drugiej lokaty George’a Russella sprawiło, że Sainz spadł na piąte miejsce w klasyfikacji kierowców. Dobry wyścig w wykonaniu Mercedesa pozwolił stajni z Brackley zmniejszyć do trzydziestu punktów stratę do Ferrari. Hiszpan przyznał, że w najbliższym tygodniu zespół czeka dużo pracy, by odpowiednio przygotować bolidy do Grand Prix Włoch w kolejny weekend.

„Nie jestem zadowolony z tego, jak prowadził się samochód. Miałem sporo problemów ze stabilnością tyłu oraz z przegrzewaniem opon. Musimy dowiedzieć się, dlaczego auto nie jest tak mocne w wyścigu, jak w kwalifikacjach. To był trudny weekend, ale teraz skupiamy się na kolejnej rundzie u siebie na Monzy” – podsumował.

Image: © Scuderia Ferrari