Sezon prawdy przed Alexem Albonem

Max Verstappen i Alexander Albon - Aston Martin Red Bull Racng / © Getty Images / Red Bull Content Pool

Sezon 2020 będzie kluczowym okresem w karierze Alexa Albona w kontekście jego dalszej przygody w F1 pod skrzydłami zespołu z Milton Keynes.

Presja będzie jeszcze większa

Odejście Daniela Ricciardo z seniorskiego zespołu Red Bulla mocno zachwiało wewnętrzną sytuacją w zespole z Milton Keynes, gdzie przez ostatni okres trwały spore zawirowania dotyczące obsady drugiego fotela w zespole. Pierwotnie i dość niespodziewanie zespół postawił na Pierre'a Gasly'ego, który jednak już podczas przedsezonowych testów w ubiegłym roku, mocno nadszarpnął zaufanie zespołu swoimi wypadkami i utwierdził wszystkich w przekonaniu, że awans do Red Bulla był dla niego zbyt dużym wyzwaniem, które wymagało jednak specjalnego przygotowania i nastawienia. Tu też nie było ani jednego, ani drugiego. W trakcie sezonu również nie było lepiej. Presja, która ciążyła na młodym Francuzie była tak kolosalna, że ówczesny reprezentant Red Bulla popełniał karygodne błędy i znacząco odstawał od protegowanego Maxa Verstappena. Taki rozwój wypadków był nie do zaakceptowania dla Christiana Hornera i dr Helmuta Marko, którzy kolejny raz zaprzeczyli samym sobie i postanowili odesłać Francuza z powrotem do juniorskiej ekipy Toro Rosso po zakończeniu pierwszej części sezonu 2019.

Wybór Red Bulla w takiej sytuacji był dla wszystkich oczywisty. W miejsce Gasly’ego powróci rosyjska torpeda, czyli Daniił Kwiat, który podobnie jak Francuz w sezonie 2016, przekonał się na własnej skórze, że Formuła 1 jest bezwzględnym i brutalnym sportem, niewybaczającym błędów – zwłaszcza w zespole czerwonych byków. Pozycja Rosjanina, przynajmniej w teorii, była bardzo mocna, ponieważ Kwiat w sezonie 2019 zdecydowanie dojrzał i kilkukrotnie dowoził do mety duże zdobycze punktowe. Przysłowiowym symbolem powrotu Kwiata do seniorskiej ekipy Red Bulla miał być zeszłoroczny wyścig w Niemczech, gdzie reprezentant Toro Rosso, przy odrobinie szczęścia i wyścigowego wyrachowania, ukończył zmagania na najniższym stopniu podium. Ostatecznie sprawy potoczyły się zupełnie inaczej, a nieoficjalnie kością niezgody między obiema stronami miały być powiązania Rosjanina z Ferrari, gdzie w sezonie 2018 pełnił funkcję kierowcy rezerwowego.

Oczywiste wybory nie idą jednak w parze z rozumowaniem dr Helmuta Marko, który kolejny raz postanowił zaszokować świat F1, kontraktując Alexa Albona, którego kilka lat wcześniej wyrzucił z programu juniorskiego. Tajsko-brytyjski kierowca, w momencie debiutu za sterami bolidu Red Bulla, przejechał w Formule 1 zaledwie dwanaście wyścigów, co zaczęło rodzić kolejne jeszcze większe obawy niż w przypadku bardziej doświadczonego Gasly’ego. Alex Albon, mimo wielkiej presji, pokazał się z bardzo dobrej strony już od samego początku przygody z ekipą z Milton Keynes. Taj, po niespodziewanym awansie, nie schodził w wynikach poniżej szóstego miejsca, a jedynym wyjątkiem był wyścig na Interlagos, gdzie Albon jechał po pewne podium, ale został uderzony przez Lewisa Hamiltona, co odroczyło w czasie jego plany o pierwszym podium w Formule 1. Wiele osób okrzyknęło go wówczas jednym z najlepszych debiutantów ostatnich czasów, co w żadnym stopniu nie można traktować jako swego rodzaju nadużycia.

Taj w ubiegłym roku w Red Bullu miał swego rodzaju margines błędów, co miało pozwolić mu lepiej zaaklimatyzować się w nowym otoczeniu. Ten czas aklimatyzacji minie jednak wraz ze startem tegorocznego sezonu, który oficjalnie wyruszy z lekkim opóźnieniem na początku lipca. Od tego czasu dla Albona w zespole nie będzie już taryfy ulgowej, a kampania 2020 będzie prawdziwym testem weryfikacyjnym talentu tego młodego kierowcy, który przy dobrym prowadzeniu kariery, może w przyszłości nawiązać do najlepszych zawodników swojego pokolenia.

W Red Bullu król jest jeden – Max Verstappen i to właśnie on dotychczas stanowił dla swoich partnerów spory dysonans, który kolejno wyeliminował Daniela Ricciardo i z czasem Pierre’a Gasly’ego. W tym sezonie zadanie dla Albona będzie jeszcze cięższe, ponieważ na zwykłych porównaniach do wyników Holendra się nie skończy. Red Bull zmienił politykę swoich prac, a układ kalendarza przynajmniej z początku faworyzuje Maxa Verstappena. Osobiście nie będę zdziwiony, jeśli ten wyjątkowy z wielu względów – 70 sezon w historii Formuły 1 – przyniesie nam niespodziewane rozstrzygnięcie w postaci mistrzostwa dla Maxa Verstappena lub solidnych podchodów w jego kierunku. Potencjalna walka Holendra o najwyższej laury musi jeszcze bardziej wywrzeć presję na Albonie, który będzie musiał za wszelką cenę dorównać, przynajmniej w jakimś stopniu do formy/wyników Maxa. Taki test może okazać się niezwykle trudny, a regres formy na stoperze względem ubiegłego roku, może spowodować kolejną roszadę w zespole Red Bulla. Zarówno Christian Horner, jak i dr Helmut Marko wierzą jednak w swojego podopiecznego, który ma być solidną kilkuletnią podporą dla Maxa Verstappena.

Kto mógłby potencjalnie zastąpić Albona?

Kwestia potencjalnego następcy Albona wydaje się w obecnej sytuacji bardzo problematyczna i może okazać się kluczem do sukcesu dla tajskiego kierowcy. Program juniorski Red Bulla nie należy do ścisłej światowej czołówki i ma bardzo wiele mankamentów. W myśl zasady, że dwa razy nie wchodzi się do tej samej rzeki, potencjalny powrót Kwiata lub Gasly’ego jest mało prawdopodobny i z wizerunkowego punktu widzenia okazałby się przysłowiowym strzałem w kolano. W gronie faworytów do rychłego debiutu w Formule 1 jest junior Red Bulla – Juri Vips, który w tym sezonie będzie występował w japońskiej Super Formule. Tutaj kwestią problematyczną jest aktualnie superlicencja i brak potencjalnego przetarcia w F1, który pozwoliłby temu młodemu Estończykowi wskoczyć do kokpitu Red Bulla. Niewykluczone, że w tym sezonie zobaczymy tego kierowcę w bolidzie AlphaTauri w kilku piątkowych treningach, ale ta opcja nie wchodzi w grę, jeżeli mówimy o potencjalnej roszadzie w seniorskim zespole na sezon 2021.

W ostatnich latach na rynku kierowców pojawiło się wielu znakomitych zawodników, którzy z automatu byli przymierzani do ekipy z Milton Keynes. Red Bull jednak w takich wypadkach bronił się rękami i nogami i pozostawał wierny kierowcom ze swojego podwórka. Fernando Alonso nieoficjalnie należy do grona tych, którzy zostali odrzuceni przez Helmuta Marko, a kolejnym w kolejce kierowcą jest Valtteri Bottas, który według wielu źródeł, zaczął powoli szukać dla siebie alternatyw poza zespołem z Brackley. Niekwestionowanym liderem zespołu jest Max Verstappen, którego status nie może być w żadnym stopniu podważany przez nowych kierowców Red Bulla. Taki czynnik, w połączeniu z kosztami, eliminuje wielu kierowców. Dlatego też powrót Sebastiana Vettela do rodzimej stajni w obecnej sytuacji jest niemożliwy.

Image: © Getty Images / Red Bull Content Pool