Wywiad z Adamem Małyszem

Wywiad z Adamem Małyszem

Tuż przed rozpoczynającym się Rajdem Baja Poland 2015 Adam Małysz specjalnie dla Motorsport Grand Prix udzielił wywiadu, w którym opowiedział o celach jakie wiąże z tegoroczną edycją Baja Poland, przyszłości w rajdach terenowych oraz występach w Rajdzie Dakar, zarówno tych przeszłych, jak i w kolejnej edycji, której trasa ulegnie zmianie po wycofaniu się Peru.

W 2011 roku zmienił Pan parę nart na cztery koła. Co było największą trudnością podczas zmiany dyscypliny

Adam Małysz: W zasadzie wszystko było problemem. Każda rzecz była dla mnie nowością, musiałem uczyć się tak jak kiedy miałem sześć lat i zaczynałem skakać na nartach. Zaczynając karierę kierowcy niby umiałem jeździć samochodem, ale to zupełnie inna jazda. Potrzebowałem wyeliminować pewne nawyki, na przykład trzymanie kierownicy jedną ręką, nauczyć się hamować o wiele później niż na drodze. Zmieniły się również takie rzeczy jak mój trening. Skoczek narciarski potrzebuje mocnych nóg, a kierowca silnych rąk i mięśni szyi. Do tej pory pracuję nad ich wzmocnieniem. W porównaniu do poprzedniej dyscypliny, moje obecne zajęcie wymaga utrzymywania koncentracji o wiele dłużej. Skok trwał kilka sekund, odcinek specjalny wiele godzin. Były też zmiany bardzo pozytywne. Na belce startowej, w trudnych momentach, byłem sam. Teraz mam ze sobą pilota i w razie potrzeby korzystam z jego wsparcia.

Co sprawia większą dozę adrenaliny i emocji, skoki narciarskie czy rajdy terenowe?

AM: Obie te dyscypliny są pod tym względem do siebie podobne i wywołują sporo adrenaliny. Jednocześnie odczuć związanych ze skokiem, który na skoczni mamuciej przypomina chwilami swobodny lot, nie da się porównać z przeżyciami ze środka samochodu, do którego jestem mocno przypięty pasami. W aucie adrenaliny jest o wiele więcej, bo , jak już wspomniałem, odcinki trwają dużo dłużej niż występy na skoczni.

Jak wspomina Pan swój debiut w Rajdzie Dakar i co zaskoczyło Pana najbardziej w tej trudnej rywalizacji?

AM: Wszystko. Jechałem na te zawody jako nowicjusz. Nie wiedziałem o nich wiele ponad to, co widziałem czasem w relacjach telewizyjnych. Ale jestem sportowcem z krwi i kości więc powiedziałem sobie, że choćbym miał płakać albo gryźć piasek, to się nie poddam. To, co spotykało mnie już podczas rajdy pokrywało się z moimi wyobrażeniami o nim. Tak jak się spodziewałem, na samym początku było mi bardzo ciężko. Pierwsze dwa dni były dla mnie niesamowicie męczące. Potem czułem się coraz lepiej. Tak, jakbym się aklimatyzował w tym rajdowym klimacie.

Tegoroczny Rajd Dakar okazał się bardzo ciężki dla Pana i Rafała Martona. Problemy dopadły waszą załogę już na drugim etapie i zakończyły się pożarem nowego auta. Czy incydent ten skłonił Pana do decyzji o zmianie samochodu?

AM: Niestety, tak to się skończyło. Mimo wszystko uważam, że auto, jakie mieliśmy wtedy do dyspozycji, było świetne. Awaria i pożar miały wpływ na decyzję o zmianie auta, ale nie był to jedyny powód. Stało się tak również dlatego, że sponsorzy wymagali ode mnie posunięć gwarantujących, by rajd, do którego przygotowuję się cały rok był udany, a nie kończył się po dwóch dniach. Stąd przesiadka do sprawdzonego, niezawodnego Mini.

Czy już po pierwszych startach w tym sezonie w Mini, jest Pan zadowolony z tego samochodu? Czy osiągi tego auta mogą okazać się kluczowe w kolejnym Rajdzie Dakar?

AM: Mam taką nadzieję. Jestem bardzo zadowolony z mojej obecnej rajdówki. Prowadzi się znakomicie, jest wytrzymałe oraz mało awaryjne i daje ogromne możliwości. Charakterystyka, zachowanie tego samochodu bardzo mi odpowiadają. Potrzebuję jeszcze czasu, ale z każdym kilometrem wjeżdżam się w Mini i rozumiem się z tym autem coraz lepiej.

Był Pan bliski wystąpienia w Volkswagen Castrol Cup, obecnie Volkswagen Golf Cup, na torze Red Bull Ring. Czy podobnie jak Sven Hannawald spróbuje Pan swoich sił na torze wyścigowym?

AM: Nie mam pojęcia. Na razie nie myślę o takich eksperymentach. Chcę maksymalnie skoncentrować się na obecnym zajęciu, a nie rozpraszać uwagę na kilka, bo wtedy nie odniosę sukcesu nigdzie. Przede mną wciąż jeszcze sporo nauki jeśli chodzi o rajdy terenowe i to mój priorytet.

Zbliża się Rajd Baja Poland. Zeszłoroczną edycję zakończył Pan na drugiej pozycji tuż za Krzysztofem Hołowczycem. Czy w tym roku powalczy Pan o zwycięstwo?

AM: Bardzo bym chciał, ale to nie jest takie proste. By poprawić lub powtórzyć osiągnięcie sprzed roku wszystko musi zagrać. A konkurencja w nadchodzącej edycji będzie ogromna. Na starcie stanie sześć Mini, jeszcze więcej Toyot. Będzie Nasser Al-Attiyah, zwycięzca z 2013 roku Aleksandr Żełudow, będą doświadczeni polscy kierowcy, do których doszedł jeszcze Kuba Przygoński. Mocna stawka dysponująca znakomitym sprzętem.

Dakar 2016 miał przebiegać przez piaszczyste obszary Peru, wysokogórskie tereny w Boliwii oraz zmienną trasę w Argentynie. Która z tych części rajdu jest najtrudniejsza dla samochodu oraz kierowcy?

AM: Na pewno ta prowadząca przez piaski. Kilka dni temu dowiedzieliśmy się jednak, że z powodu spodziewanych ekstremalnych warunków atmosferycznych Peru wycofało się z organizacji najbliższej edycji rajdu, więc trzy pierwsze, najtrudniejsze etapy z wydmami odpadną. Zobaczymy, jak będzie wyglądała przygotowana przez organizatorów alternatywna trasa.

Życzymy powodzenia w kolejnych startach w tym, jak i kolejnych sezonach.