Ostatni start prototypu miał miejsce w lipcu podczas 6-godzinnego wyścigu na torze Monza, gdzie Nathanael Berthon, Olivier Pla i Romain Dumas zajęli ósme miejsce.

To właśnie we Włoszech przedstawiciele firmy Glickenhaus zasugerowali prawdopodobne zakończenie programu ze względu na konieczność przeznaczenia znacznych środków finansowych na dalszy rozwój samochodu, aby zachować jego konkurencyjność w stale powiększającej się stawce Hypercarów.

W ostatnich dniach spekulacje te zostały potwierdzone przez właściciela zespołu.

„To naprawdę bardzo proste. Kiedy zaczynaliśmy, powiedziano nam, że musimy zbudować samochód zgodnie z określonymi zasadami i osiągami, i tak zrobiliśmy. Pomysł był taki, że niezależnie od tego, co się stanie, będziemy mieli uczciwe i równe szanse na rywalizację przez cały okres obowiązywania przepisów Hypercar” – powiedział Jim Glickenhaus.

„Bardzo się staraliśmy, wydaliśmy dużo pieniędzy, zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy, budowaliśmy zgodnie z zasadami, ale czuliśmy, że nie ma sprawiedliwej i równej drogi w przyszłość, więc kontynuowanie tego nie miało sensu” – dodał.

Zespół, który był jednym z pierwszych rywali Toyoty, przed pojawieniem się w stawce Hypercar takich marek jak Porsche, Cadillac i Ferrari, dwukrotnie ukończył wyścigi na wysokim trzecim miejscu oraz zdobył dwa pole position, osiągając ostatecznie trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej FIA WEC w 2022 roku.

„Jesteśmy niezwykle dumni. Sześć razy startowaliśmy w Le Mans i sześć razy kończyliśmy wyścig. Zdobyliśmy tam nawet podium, co było pierwszym przypadkiem od ponad pięćdziesięciu lat, kiedy dokonał tego amerykański skład. W tym roku w Le Mans pokonaliśmy Porsche i Peugeota. To niesamowite osiągnięcie i myślę, że można śmiało powiedzieć, iż fanom podobało się to, co robiliśmy” – tłumaczył Glickenhaus.

„Jednak nie było dla nas sprawiedliwego sposobu na kontynuację. Nie jesteśmy zainteresowani byciem mięsem armatnim dla głównych producentów, którzy mają o wiele więcej pieniędzy od nas i robią co chcą. To po prostu nie ma sensu” – podsumował właściciel zespołu.