Format spotkał się z krytyką podczas Grand Prix Stanów Zjednoczonych. Obecne przepisy zabraniają zespołom zmian ustawień w bolidach po pierwszym i jedynym treningu.

Dobre ustawienie samochodu w sześćdziesiąt minutowej sesji treningowej jest trudnym zadaniem i często wiąże się z tym, że kierowcy muszą sobie radzić z nie trafionymi ustawieniami.

Taka sytuacja miała miejsce podczas rywalizacji na torze Circuit of the Americas. Sobotni sprint nie był przez to zbyt spektakularny, natomiast do kontrowersji doszło dzień później, już po wyścigu na pętli w Teksasie.

Po kontroli deski w bolidach Mercedesa – Lewisa Hamiltona oraz Ferrari – Charlesa Leclerca, sędziowie dopatrzyli się złamania regulaminu, co skutkowało dyskwalifikacją kierowców. Nadmierne zużycie było spowodowane nierównym asfaltem toru w połączeniu z nietrafnymi ustawieniami docisku samochodów.

Christian Horner twierdzi, że kontrowersje po wyścigu były skutkiem sytuacji, w jakiej były zespoły po zaledwie jednym treningu.

„Dla mnie park zamknięty to trochę żart” – powiedział szef Red Bulla. „Masz jedną sesję na ustawienie samochodu, później inżynierowie tak naprawdę mogą wrócić do domu”.

„Trzeba się temu przyjrzeć, ale jestem pewien, że to był główny czynnik, który doprowadził innych do problemów z ustawieniem wysokości auta”.

49-latek uważa, że w tej debacie swoje zdanie powinni także wyrazić fani Formuły 1.

„Jeśli kierowcom oraz zespołom się to podoba i uznają to za satysfakcjonujące, niech fani też wyrażą swoje zdanie na ten temat”.

„Myślę, że ciekawie byłoby spojrzeć na dane dotyczące weekendów sprinterskich po sezonie, bo to wszystko zależy od kibiców”.

„Powodem, dla którego organizujemy wyścigi sprinterskie, jest chęć zapewnienia większej ilości rozrywki i stworzenia bardziej atrakcyjnych wydarzeń. Możemy ulepszyć samochód, więc zawsze też możemy zmodyfikować format”.

„Myślę, że jest naprawdę wiele rzeczy, które można zrobić, aby to poprawić” – podsumował Horner.