Prawdziwy sprawdzian kierowców Formuły 1

Oczywiście wiele osób kojarzy słynny tor Guia, gdzie duże sukcesy w F3 święcił Robert Kubica. Polak w latach 2004-2005 był dwukrotnie drugi. Zmagania na tym obiekcie w juniorskich kategoriach odnosili Ayrton Senna czy Michael Schumacher. Szczęścia nie mieli, chociażby Mika Hakkinen i Lewis Hamilton.

Sam Carlos Sainz też nie może pochwalić się wybitnymi osiągnięciami, ponieważ w nieoficjalnym Pucharze Świata F3 zajmował w Makau co najwyżej siódme miejsce. Dziś jednak bez wątpienia poradziłby sobie lepiej i według niego taki start dobrze zrobiłby pełnej dwudziestu kierowców F1.

Królowa motorsportu spotkałaby się w… bolidach F3

Na dotarcie F1 do Makau nie ma szans, ponieważ tor nie otrzymał kategorii FIA Grade 1. Dodatkowo obecne bolidy miałyby kłopot ze zmieszczeniem się w ciasnych sekwencjach. Standardy bezpieczeństwa też nie byłyby najwyższe. Zatem „Azjatyckie Monako” raczej nigdy nie ugości królowej sportów motorowych.

Obecność tam jednak konstrukcji F3 sprawia, że normy są spełnione. Dlatego też 29-latek z Ferrari chciałby, aby stawka dwudziestu kierowców F1 mogła wystartować w Makau w bolidach niższej kategorii. Kwalifikacje miałyby pokazać, że wszystkich nie dzieli więcej, jak 0,5 sekundy, co dawałoby każdemu szansę w wyścigu.

„Myślę, że raz w roku wszyscy powinniśmy jechać do Makau i ścigać się w F3 – Dwudziestu kierowców F1. Myślę, że w Makau jest inaczej” – powiedział Carlos Sainz w podcaście P1.

„Normalny tor, jeśli wszyscy pojedziemy jutro, powiedzmy do Barcelony i przejedziemy okrążenie kwalifikacyjne w normalnych, suchych warunkach, na sześciu kompletach nowych miękkich opon, tak jak zawsze, to nie sądzę, że dzieli nas więcej niż pół sekundy. A pewnego dnia, w przyszły weekend jedziemy na Silverstone, a facet, który traci pół sekundy i zakwalifikuje się na P20 w Barcelonie, może zająć P3-P4. W końcu miał znacznie lepszy dzień i może być w czołówce stawki. Inny może mieć zły dzień i stracić pół sekundy, ale nie więcej niż pół sekundy, maksymalnie sześć dziesiątych” – zakończył kierowca Ferrari.