Kierowca z Perth odszedł ze stajni Red Bulla wraz z końcem 2018 roku, po pięciu sezonach w stajni czerwonych byków i dwóch w siostrzanym Toro Rosso. Następnie w poszukiwaniu nowej drogi dla siebie dołączył do zespołu Renault, z którym w 2020 roku zajął, wysokie piąte miejsce w klasyfikacji kierowców. Następnie dwuletnia przygoda z McLarenem z sezonu na sezon odznaczająca się mniejszymi osiągnięciami pozostawiła Australijczyka bez miejsca w stawce na kampanię 2023.

Ricciardo wrócił do Red Bulla, tym razem jednak jako trzeci kierowca, aby następnie w połowie sezonu 2023 zastąpić Nycka de Vriesa, który nie spełnił oczekiwań zarządu czerwonych byków. Szybko jednak Daniel nabawił się kontuzji, a na jego miejscu przez pięć wyścigów jeździł Liam Lawson, który pokazał się szerszej publiczności, zdobywając pozycję, która do dziś zagraża Ricciardo.

Kolejny sezon jak na razie okazuje się rozczarowujący w wykonaniu Australijczyka, który miał rzucić wyzwanie Sergio Perezowi i zawalczyć o miejsce w głównej stajni Red Bulla. We wszystkich czterech wyścigach, jakie na razie miały miejsce, bardziej doświadczony Ricciardo przegrał w kwalifikacjach ze swoim zespołowym kolegą – Yukim Tsunodą.

Podczas swojego domowego wyścigu na obiekcie w Albert Park jego kwalifikacyjny czas został skreślony ze względu na limity toru. Po odpadnięciu w Q1, na mecie w niedzielnym wyścigu zjawił się na dwunastej pozycji. Nie była to bynajmniej wina możliwości bolidu podczas weekendu. W tym samym Grand Prix Yuki Tsunoda skończył na siódmej lokacie, dowożąc dla stajni spory pakiet punktów.

„Miałem trochę problemów przy dużych prędkościach w Melbourne i Arabii Saudyjskiej. W Arabii widzieliśmy, że trochę spadliśmy, więc poczuliśmy, że mamy na to pewne wytłumaczenie. Jednak nadal tak było w Melbourne w zakrętach dziewięć i dziesięć, gdzie byłem trochę słabszy w porównaniu do Yukiego” – mówił w Australii Ricciardo.

Kolejny weekend był jeszcze gorszy. W Japonii Ricciardo już na pierwszym okrążeniu zderzył się z Alexem Albonem, co poskutkowało koniecznością wycofania się z wyścigu. Yuki Tsunoda natomiast, drugi raz z rzędu, dowiózł do mety punkty.

Niektórzy komentatorzy porównują początek sezonu Australijczyka w RB do tego z McLarena, kiedy pomimo wysokich oczekiwań został pokonany przez swojego zespołowego kolegę, co w dłuższej perspektywie doprowadziło do wcześniejszego zakończenia współpracy.

„Poza tym to nie jest sytuacja jak z McLarena, ważne jest, abym nadal współpracował z moimi inżynierami i nie zaczynał przyjmować zbyt wielu sugestii ani porad z zewnątrz” – przyznał Ricciardo.

„Oczywiście życzyłbym sobie więcej wyników w pierwszych trzech wyścigach. Oczywiście, nie jestem z tego zadowolony. Ważne jest jednak, abyśmy ostatecznie utrzymali kurs i nie zboczyli z drogi”.

Presja na Ricciardo rośnie wraz z wypowiedziami Helmuta Marko, który nie gwarantuje Australijczykowi miejsca do końca sezonu, jeżeli nie pokaże on satysfakcjonujących wyników. Na taką okazję czeka już Liam Lawson, który pokazał się z dobrej strony w czasie swojego 5-wyścigowego debiutu. Dodając fakt, że wcześniej w AlphaTauri, a teraz w RB, miejsce nie jest gwarantowane, jeżeli nie wiąże się z wynikami, co pokazał przypadek Nycka de Vriesa, Daniel Ricciardo ma powody do niepokoju. Co jednak wydaje się coraz mniej prawdopodobne to szansę Australijczyka na walkę o miejsce w głównej stajni Red Bulla.